Za biedni na dotacje

Gminy coraz częściej rezygnują z dotacji unijnych. W 2011 roku umowy o dofinansowanie rozwiązało ponad dwa razy więcej jednostek samorządu terytorialnego niż w roku ubiegłym. Samorządów coraz częściej nie stać na nowe inwestycje.

Z prawie 25 mln dotacji musiał ostatnio zrezygnować Elbląg. Za ponad 43 mln zł miasto chciało przeprowadzić kompleksową rewitalizację swojego centrum. W ramach projektu miał zostać przebudowany system drogowy Wyspy Spichrzów. Planowano też odbudowę repliki Osady Truso, pogłębienie fosy staromiejskiej i modernizację nabrzeża. Inwestycja trafiła jednak do szuflady.

Jak tłumaczy Bartosz Babraj, zastępca dyrektora Departamentu Strategii i Rozwoju wszystko przez brak środków. – Uznaliśmy, że miasta nie stać w tej chwili na zwiększanie wydatków bieżących szczególnie pod kątem nowych przepisów dotyczących finansów publicznych, które mówią o stosunku wydatków bieżących do wydatków inwestycyjnych. Zwiększanie wydatków bieżących uniemożliwia miastu zaciąganie pożyczek i kredytów na inwestycje – tłumaczy.

W podobnej sytuacji znalazło się w tym roku kilkadziesiąt innych gmin. Jak podaje ministerstwo rozwoju regionalnego, tylko w 2011 roku umowy o dotacje rozwiązało 86 jednostek samorządu terytorialnego. To ponad dwa razy tyle co w roku ubiegłym, kiedy z dofinansowania zrezygnowało 37 samorządów. W sumie od 2007 r., czyli od rozpoczęcia obecnej perspektywy unijnych funduszy, umowy o dotacje rozwiązało 181 samorządów.

W woj. dolnośląskim od początku roku umowy o dotacje z RPO rozwiązało siedem samorządów. Kolejne trzy, mimo pozytywnej decyzji zarządu województwa, zrezygnowały jeszcze przed podpisaniem umów. Wszystkie projekty to inwestycje w infrastrukturę.

Zdaniem Barbary Kaśnikowskiej, dyrektor Departamentu RPO Województwa Dolnośląskiego, rezygnacje paradoksalnie mają związek z coraz większą skutecznością samorządów w pozyskiwaniu dotacji. – Niejednokrotnie samorządy prowadzą w tym samym czasie nawet kilka dużych inwestycji, aplikując jednocześnie o kolejną dotację. Przy budżetach, jakimi dysponują, często muszą wybierać projekty najważniejsze, a te mniej strategiczne odłożyć w czasie, nawet wówczas, gdy środki już zostały im przyznane – tłumaczy.

Na przyczyny finansowe wskazuje też Angelika Rabizo, dyrektor Wydziału Wdrażania RPO w UM woj. zachodniopomorskiego. – Ze względu na ograniczone środki, czasami dochodzi do sytuacji, gdy jednostki samorządu terytorialnego muszą wybierać inwestycje, które są dla nich w danym roku budżetowym najważniejsze – zaznacza.

Przed takim dylematem stanął w tym roku Sebastian Oszczęda, wójt gminy Paszowice, która otrzymała prawie 950 tys. dotacji na budowę szkolnego schroniska młodzieżowego „Chata w Kłonicach”. Cała inwestycja miała kosztować ponad 1,5 mln zł. Schronisko jednak nie powstanie, w ostatniej chwili gmina rozwiązała umowę o dofinansowanie.

- Ten projekt był pomysłem mojego poprzednika. Wspólnie z radnymi doszliśmy jednak do wniosku, że w obecnej sytuacji nie jest to inwestycja priorytetowa. Za pieniądze, które musielibyśmy wyłożyć jako wkład własny do tego projektu ja mogę skanalizować kilka miejscowości – tłumaczy decyzję Oszczęda.

Zaniepokojony tym trendem jest Leszek Świętalski, wójt Starych Bogaczowic i wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. Według niego rosnąca liczba rezygnacji z dotacji UE jest pierwszym efektem nowych rozwiązań w ustawie o finansach publicznych i programu oszczędnościowego ministra Rostowskiego w zakresie redukcji zadłużenia w sektorze samorządowym.

- Jeżeli dalej będziemy się upierać przy tej formule oszczędnościowej i nie będziemy widzieć wartości dodanej inwestycji realizowanych przez samorządy to ich przyszłość zapowiada się złowieszczo – dodaje Świętalski.

Zaloguj się Logowanie

Komentuj