Premier Włoch Silvio Berlusconi nazwał Unię Europejską „wielkim ciałem z bardzo małą głową”. Krytycznie wypowiedział się, choć nie wymienił nazwisk, o stojących na czele UE Hermanie Van Rompuyu i Catherine Ashton.
W przemówieniu do działaczy młodzieżówki rządzącej partii Lud Wolności szef włoskiego rządu oświadczył: „Jesteśmy wciąż Europą złożoną z wielu państw, które nie są w stanie trzymać się razem dla jednolitej polityki zagranicznej, fiskalnej, imigracyjnej”.
„Kiedy prowadzono rozmowy na temat powołania przywódcy, my w Europejskiej Partii Ludowej proponowaliśmy duet Tony Blair-Franco Frattini, ale (prezydent Francji Nicolas) Sarkozy i (kanclerz Niemiec Angela) Merkel postanowili zachować dla siebie politykę zagraniczną i zdecydowali o nominowaniu dwóch osób porządnych, ale kompletnie nieznanych Europejczykom, także międzynarodowym rozmówcom” – powiedział Berlusconi, czyniąc wyraźną aluzję do przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i wysokiej przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Catherine Ashton.
Włoski premier wyraził ubolewanie z powodu braku decyzji w Unii w sprawie podniesienia wieku emerytalnego we wszystkich krajach; „w ten sposób – dodał – by rządy mogły powiedzieć: to nakazuje Europa, musimy to zrobić”.
W tym samym wystąpieniu Berlusconi ujawnił, że przed marcowym szczytem w Paryżu, na którym zapadła decyzja o interwencji militarnej w Libii, chciał ustąpić ze stanowiska. „Myślałem, że powinienem podać się do dymisji, by być wiernym moim przyjacielskim relacjom z Kadafim” – wyjaśnił.
„Ale odkryłem, jak postępował ze swoim narodem, i posłuchałem tego, co myślą we Włoszech instytucje” – podkreślił.
W sprawie Libii „nie popełniliśmy wtedy błędu, nie mylimy się teraz, zawsze postępowaliśmy w słuszny sposób” – ocenił premier. Poinformował, że od czasu podjęcia przez Włochy decyzji o udziale w interwencji w Libii siły tego kraju uczestniczyły w około 900 akcjach, w tym w 200 nalotach na cele militarne.
„Musieliśmy to zrobić, także by bronić naszych interesów i by w obliczu nowej Libii nie znaleźć się w drugim czy trzecim rzędzie w porównaniu z krajami, które bardziej popierały tak zwanych buntowników” – oświadczył Berlusconi.
Odniósł się również do relacjonowanego we włoskiej prasie dochodzenia w sprawie domniemanego szantażu, jakiego miał paść ofiarą w związku ze sprawą rzekomego korzystania przez niego z usług prostytutek i płacenia szantażystom za nieujawnianie szczegółów skandalu.
„Nie ma na świecie nikogo, kto może mnie szantażować” – stwierdził premier.
„Jestem diamentem, osobą hojną, która zawsze pomagała potrzebującym, chociaż kiedy patrzy się na to, co piszą gazety i mówią sędziowie z lewicy, może to nie wydawać się prawdą. Lecz to wszystko wymysły” – zapewnił, komentując skandal.
Berlusconi mówił, że nie tańczy, nie pali i nie uprawia hazardu. „Coś, czego nie uważam za wadę, mi zostało i mam nadzieję, że jeszcze na lata pozostanie” – zażartował.
Premier mówił do młodych i przyszłych polityków, że osławione przyjęcia w jego domu, znane jako „bunga bunga”, były „czymś niewinnym”.
„Po 15 dniach pracy z rzędu był to sposób na to, by się spotkać, poplotkować, śpiewać i zrobić cztery kroki, chociaż ja, po przyrzeczeniu, jakie złożyłem mając 25 lat, nie tańczę. Tylko raz zatańczyłem walca z moją matką” – powiedział Berlusconi.
Zaloguj się Logowanie