Od 2008 roku rośnie liczba upadłości w branży. W pierwszej kolejności problemy miały firmy działające na rynku mieszkaniowym, natomiast ostatnie miesiące to głównie problemy wykonawców dróg. Paradoksalnie pomimo że nakłady GDDKiA mają wzrosnąć w tym roku o 11% do rekordowych 29,3 mld PLN (uważamy, iż wykonane zostanie ok. 90% planu, a reszta środków zostanie przesunięta na przyszły rok) wielu drogowców znalazło się nad krawędzią.
Budownictwo przoduje w zatorach płatniczych. W ocenie Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa na koniec czerwca skala zatorów mogła wynieść około 4 mld PLN. Koniec realizacji kapitałochłonnych kontraktów infrastrukturalnych powinien przełożyć się na spadek zadłużenia największych firm, jednak część z nich może tego okresu nie doczekać. Chcąc obniżyć zadłużenie coraz więcej spółek decyduje się na sprzedaż posiadanych nieruchomości oraz aktywów niezwiązanych z podstawową działalnością operacyjną.
Przedstawiciele firm budowlanych wskazują, że obecnej trudnej sytuacji w branży winne jest prawo zamówień publicznych, promujące kryterium najniższej ceny. Z kolei GDDKiA argumentuje, że jeżeli każdy element inwestycji jest bardzo precyzyjnie określony – tak jak miało to miejsce w przypadku kontraktów infrastrukturalnych, to kryterium ceny jest najlepszym. Budowlańcy zwracają jednak również uwagę na błędy w dokumentacji projektowej, która również została przygotowana zgodnie z zasadą „najtańszy wygrywa”. Lepszym rozwiązaniem byłby w tym przypadku, stosowany na kolei system „projektuj i buduj”. Tym samym projektujący współpracowałby bezpośrednio z wykonawcą, co byłoby bardziej efektywne. Choć taka forma również rodzi pewne obawy o potencjalne „oszczędności” wykonawców na jakości.
Duży napływ firm z zagranicy, które nie miały pracy na rodzimych rynkach, doprowadził do znacznego zaostrzenia konkurencji. Oferowane ceny znacząco poniżej kosztorysów zamawiających często z marżą 0+, licząc chociażby na uzyskanie pewnych oszczędności na realizowanej inwestycji czy zwiększenie wartości kontraktu w wyniku wykonania koniecznych robót dodatkowych, doprowadziły do pewnego rozregulowania rynku. Niskie marże i spadek zamówień publicznych może powodować, że stopniowo z Polski będą wychodzić duże zagraniczne grupy budowlane, co przełożyłoby się na spadek konkurencji i byłoby szansą na uzyskiwanie wyższych rentowności. W pierwszej kolejności chodzi tu o firmy, które nie posiadają własnego parku maszynowego i będąc generalnym wykonawcą, skupiały się na organizacji procesu budowlanego praktycznie w całości korzystając z krajowych podwykonawców. Do zmniejszenia konkurencji przyczynić się mogą zmiany prawa wprowadzające prekwalifikacje oferentów i ocenę pod kątem potencjału finansowego, doświadczenia oraz posiadanych zdolności produkcyjnych.
Efekty bardzo agresywnego oferowania w przetargach obserwujemy obecnie m.in. w opóźnieniach na budowach, zatorach płatniczych i upadłościach nieuczciwie traktowanych podwykonawców, na których większe firmy szukały oszczędności by domknąć kontrakt bez strat, ale i największych podmiotów, które nie są w stanie realizować swoich zobowiązań. Na pogorszenie rentowności spółek poza wysoką konkurencją wpływają również m.in. ceny materiałów i transportu, robocizny oraz koszty finansowe związane z wyższym zadłużeniem. W ciągu ostatnich dwóch lat ceny kruszywa, asfaltów, betonu, stali czy oleju napędowego wzrosły o 30-40%, a ponieważ nie były one waloryzowane w kontraktach, dały się spółkom mocno odczuć we wzroście kosztów. Z jednej strony można wykonawcom zarzucić, że nie doszacowali tego ryzyka, agresywnie konkurując o zlecenia, jednak z drugiej strony wydaje się, że aż tak duży wzrost kosztów był trudny do przewidzenia. GDDKiA wskazuje, że reguły były jednakowe dla wszystkich, a ich zmienianie w trakcie nie byłoby fair. Wydaje się jednak, że przerzucenie całego ryzyka na realizującego kontrakt nie było dobrym rozwiązaniem i pozostaje czekać, że sytuacja ta ulegnie zmianie, gdy będziemy realizować nowe inwestycje z przyszłej perspektywy budżetu UE. Wydaje się jednak, że urzędnikom również zabrakło doświadczenia w organizacji tak dużego frontu inwestycyjnego. Chodzi tu m.in. o trudności w dokonaniu zmian w błędnych projektach czy opóźnienia w przekazywaniu terenów przez zamawiającego, które czyniły terminy bardzo napiętymi już od początku realizacji.
Według danych GUS w sektorze budowlanym na koniec I kwartału było zatrudnione 515,6 tys. osób. Jeśli założymy, że pracę może stracić 20 proc. zatrudnionych, daje to ponad 100 tys. pracowników. Do tego dochodzi efekt mnożnikowy, ponieważ budownictwo napędza również inne gałęzie gospodarki.
W obecnej trudnej sytuacji branży budowlanej kolejny problem po spadku rentowności i raportowanych stratach oraz problemami z terminowym realizowaniem zobowiązań, będzie stanowić dostęp do finasowania. Dla kredytodawców problemem może być ocena rzeczywistej kondycji spółki, w związku z trudnościami w oszacowaniu ostatecznych wielkości strat na realizowanych kontraktach. W takim przypadku jeżeli w wariancie ostrożnościowym sektor bankowy, w obawie przed problemami z płynnością i regulowaniem zobowiązań przez spółki budowlane, znacząco zaostrzy i ograniczy kredytowanie zarówno nowych inwestycji jak i rolowanie bieżących linii kredytowych, może to skutkować wzrostem kosztów finansowych, a w skrajnych przypadkach upadłością i problemami z realizacją inwestycji. Ponadto obniżenie finansowania bankowego bardzo ograniczy zdolność ofertowania w przetargach publicznych, gdzie inwestor nie przekazuje zaliczek wykonawcy, a środki reguluje dopiero po wykonaniu prac. Trudno tu również liczyć na wsparcie ze strony właścicieli. Głównymi akcjonariuszami największych spółek budowlanych są spółki hiszpańskie, gdzie z kolei sektor bankowy znajduje się pod dużą presją.
Najbliższe dwa kwartały przyniosą prawdopodobnie jeszcze dalsze pogorszenie sytuacji spółek budowlanych w związku z rozliczaniem inwestycji infrastrukturalnych, gdzie można oczekiwać wysokich strat. Wykonawcy mogą starać się schodzić z placów budowy bez kar poprzez wskazywanie błędów w dokumentacji po stronie zamawiającego. Tym samym konieczny będzie kolejny wybór wykonawcy i taka inwestycja ulegnie dalszemu opóźnieniu.
Problemy branży bardzo dobrze odzwierciedlają notowania spółek na GPW. W I półroczu indeks WIG-Budownictwo stracił 35,4%, przy spadku indeksu szerokiego rynku WIG równym 6,1%.
Zaloguj się Logowanie