Skuteczność leczenia chorób serca może się jeszcze bardziej poprawić dzięki nowym metodom terapii jakie opracowywane są na świecie, w tym również w Polsce – powiedzieli specjaliści podczas polsko-niemieckiego sympozjum w Warszawie.
Prof. Witold Rużyłło, dyr. Instytutu Kardiologii w Warszawie, podkreślił, że w ostatnich 30 latach znacznie zmniejszyła się śmiertelność z powodu chorób układu krążenia. Przyczyniały się do tego zarówno zmiana stylu życia, jak również wprowadzenie nowych technologii, takich jak angioplastyka, nowe leki oraz stymulatory serca i kardiowertery-defibrylatory.
„Jesteśmy u progu kolejnych przełomowych osiągnięć, które jeszcze bardziej mogą zwiększyć skuteczność leczenia chorób serca w Polsce i Unii Europejskiej” – powiedział prof. Rużyłło. Dodał, że w żadnej innej dziedzinie medycyny postęp nie jest aż tak spektakularny. Znaczący w nim udział mają polscy kardiolodzy.
Prof. Michał Tendera, kierownik III Katedry i Kliniki Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, przedstawił stan badań nad wykorzystaniem komórek macierzystych u chorych po zawale serca, prowadzonych w kilku ośrodkach w Polsce.
Zabieg polega na pobraniu szpiku kostnego pacjentom, u których stwierdzono tzw. niską frakcję wyrzutową lewej komory, czyli większe uszkodzenie serca. Ze szpiku izolowane są komórki macierzyste, które następnie za pomocą cewnika wstrzykiwane są do tętnic wieńcowych i mięśnia sercowego. „Dotychczasowe próby wykazały, że chorzy po takim zabiegu są w lepszym stanie. Poprawia się u nich funkcjonowanie lewej komory serca oraz mierzona w testach wydolność fizyczna” – powiedział prof. Tendera.
Dodał, że potrzebne są dalsze obserwacje, potwierdzające, że wstrzykiwanie komórek macierzystych jest bezpieczne. Jeśli się to potwierdzi, w przyszłości tę metodę regeneracji serca będzie można wykorzystać u pacjentów, u których z powodu stanu zdrowia nie można wszczepić bypassów (dodatkowych naczyń krwionośnych) ani zastosować angioplastyki (tzw. balonikowania tętnic serca).
Prof. Georg Ertl, dyr. wydziału medycznego uniwersytetu w Wrzburgu, opisał badania, dzięki którym będzie można zapobiegać ciężkim powikłaniom zawału serca, jakim są pęknięcia lewej komory serca. Najczęściej kończy się ono zgonem, ale niektórzy chorzy szczęśliwie przeżywają, co z kolei prowadzi do poważnej niewydolności serca.
Niemiecki uczony podejrzewa, że takie powikłanie zdarza się częściej u osób, u których jest niski poziom tzw. czynnika XIII-A. Badanie na zwierzętach, jakie przeprowadził, sugerują, że można temu przynajmniej częściowo zapobiec przy użyciu tzw. inhibitorów angiotensyny. Prof. Heribert Schunkert, szef kliniki uniwersytetu Szlezwik-Holsztyn w Lubece, przekonywał, że dzięki badaniom genetycznym lepiej będzie można ocenić ryzyko zawału. Jako przykład podał Billa Clintona, który w 2010 r. z powodu miażdżycy serca przeszedł zabieg poszerzenia tętnic wieńcowych. Od dawna cierpi na chorobę wieńcową, w 2004 r. musiał poddać się operacji wszczepienia bypassów, choć od wielu lat jest aktywny fizyczne. Zdaniem naukowca, u byłego prezydenta USA można podejrzewać skłonności genetyczne do miażdżycy.
„Coraz częściej odkrywane są geny sprzyjające chorobom serca, choć nie wiemy jeszcze jakie ukrywają się za nimi procesy chorobowe” – powiedział niemiecki specjalista. Dodał, że badania genetyczne nie zmienią zasadniczo poglądów na ten temat przyczyn choroby wieńcowej. Tradycyjne czynniki ryzyka u większości osób z dużym prawdopodobieństwem określają ryzyko zawału serca.
Z badań Framingham Study wynika, że mężczyzna w wieku 62 lat ma zaledwie 14 proc. szans na to, że w ciągu 10 lat dojdzie u niego do zawału serca, jeśli jego ciśnienie skurczowe nie przekracza 142 mmHg, poziom cholesterolu całkowitego wynosi 250 mg/dl, a „dobrego” cholesterolu – 45 mg/dl.
Zaloguj się Logowanie