Ministerstwo Gospodarki pracuje nad nowelizacją ustawy Prawo upadłościowe i naprawcze. Zdaniem Konfederacji Pracodawców Polskich, zmiany w tym zakresie są konieczne. Jedną z głównych wad obowiązującego w Polsce prawa upadłościowego i naprawczego jest tworzenie sztywnych reguł, zamiast praktycznych rozwiązań opartych o analizę ekonomiczną – mówi ekspert KPP, Adam Ambrozik.
W Polsce koszt postępowań upadłościowych, jako procent masy upadłościowej, wynosi 18 proc., podczas gdy w innych krajach Unii kształtuje się na poziomie 9 proc. Obowiązujące w kraju przepisy powodują, że przez ostatnie 6 lat nie wszczęto w Polsce żadnego postępowania naprawczego. Tymczasem, w porównaniu z ubiegłym rokiem, o połowę wzrosła liczba przedsiębiorstw, które ogłosiły upadłość. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest oczywiście spowolnienie gospodarcze, ale jest to również spowodowane zbyt skomplikowanymi przepisami, które znajdują się w tej ustawie – mówi Adam Ambrozik.
Przepisy w zakresie postępowania naprawczego są nieprzystosowane do polskiej rzeczywistości. Wymogi jakie stawia obowiązująca ustawa przed polskimi przedsiębiorcami, są zbyt wygórowane. Samo otwarcie postępowania naprawczego kosztuje około. 300 tyś złotych. Nawet jeżeli taka procedura zakończy się sprzedażą firmy lub jej aktywów koszty postępowania pochłoną znaczną część tej sumy. Zbyt długie procedury naprawcze powodują utratę zaufania u klientów i dostawców oraz uniemożliwiają odpowiednie zarządzanie firmą.
Zdaniem KPP, zmiany w tej ustawie powinny dotyczyć między innymi wzmocnienia stanowiska syndyka – obecnie pełniącego rolę pomocnika sędziego – komisarza. To on wykonuje większość prac, sędzia jedynie zatwierdza plan działania i nadzoruje jego wykonanie. Z międzynarodowych badań porównawczych wynika, że czym więcej władzy w postępowaniu upadłościowym mają sędziowie tym postępowanie jest mniej efektywne.
Według KPP, zmianą powinny zostać objęte te obszary ustawy, które pozwolą na skrócenie czasu postępowań administracyjnych, po ogłoszeniu upadłości firmy. Obecnie trwają one w Polsce nawet kilka lat.
Zaloguj się Logowanie