Polska w obronie węgla

Na szczycie energetycznym UE zobowiąże się do promocji energii odnawialnej i wydajności energetycznej. Polska z gospodarką opartą na węglu nadal broni tradycyjnych surowców kopalnych – wynika z polskich poprawek do wniosków końcowych.

„W celu dalszego wzmocnienia unijnej polityki bezpieczeństwa dostaw, powinien zostać oceniony potencjał UE trwałego wydobycia i wykorzystania konwencjonalnych, a także niekonwencjonalnych (np. gaz łupkowy, ropa łupkowa) rodzimych zasobów paliw kopalnych” – brzmi zdanie, które Polska chce dopisać do dokumentu piątkowego szczytu.

Ponadto tam, gdzie mowa jest o koniecznych inwestycjach w odnawialne źródła energii i nowe technologie, Polska proponuje promowanie wszystkich technologii niskoemisyjnych, a nie tylko tych, które nie są oparte na wykorzystaniu węgla. W Polsce produkcja energii elektrycznej jest w ponad 90 proc. oparta na węglu, a kopalnie są rentowne, co stanowi wyjątek w UE. Dlatego polski rząd nie chce rezygnować z wykorzystania rodzimych zasobów, choć obok innych paliw kopalnych jak ropa, węgiel odpowiada za większość emisji CO2 – alarmują ekolodzy.

„Trochę nas razi, że o przyszłości energetycznej mówi się wyłącznie przez pryzmat innowacji w energii odnawialnej i nuklearnej” – powiedział polski dyplomata w Brukseli.

Polska proponuje także wykreślić zapis, że połowa dochodów z handlu uprawnieniami do emisji CO2 kupowanymi przez firmy ma być przeznaczona na innowacyjne projekty przyjazne klimatowi.

„Premier Donald Tusk i inni europejscy przywódcy powinni zdecydowanie poprzeć rozwiązania promujące inwestycje w odnawialne źródła energii i efektywność energetyczną, które są szansą na wzrost innowacyjności i konkurencyjności europejskiej gospodarki, stworzenie setek tysięcy nowych miejsc pracy i zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego Polski i UE” – powiedziała Julia Michalak, odpowiedzialna za sprawy klimatu i energii w Greenpeace Polska.

Komisja Europejska przywiązuje dużą wagę do zapisów we wnioskach końcowych o finansowaniu inwestycji w interkonektory, które mają zagwarantować, że do końca 2014 roku UE stanie się jednolitym rynkiem energii i nie będzie na niej „izolowanych wysp”, jak teraz kraje bałtyckie czy Malta. Panuje zgoda, że większa część inwestycji spadnie na firmy w sektorze energetycznym, co wyraźnie zapisano w dokumencie. KE proponowała, by mogły one zrekompensować sobie koszty podwyższonymi stawkami np. za przesył gazu. Taryfy w sektorze energii są regulowane przez takie organy jak polski Urząd Regulacji Energetyki.

Polska obawia się, że ucierpią na tym konsumenci. „Trzeba szukać nowych publicznych źródeł finansowania, by nie podrażać cen energii” – uzasadniał polski dyplomata.

Na podstawie wniosków końcowych, do czerwca KE ma przedstawić konkretne liczbowe dane, ile pieniędzy potrzeba na inwestycje, które UE uzna za priorytetowe. Chodzi o takie połączenia, które mają gwarantować bezpieczeństwo dostaw w razie kryzysu, ale nie są rentowne z komercyjnego punktu widzenia, więc brak jest zainteresowania inwestorów prywatnych. W grę wchodzą także np. kompresory na gazociągu jamalskim, które umożliwią przesył rosyjskiego gazu z Niemiec z powrotem do Polski, gdyby dostawy z Rosji do Polski były odcięte – mówił przedstawiciel KE.

Unijny komisarz ds. energii Guenter Oettinger szacował wcześniej, że do 2020 roku na sieci przesyłowe w UE trzeba 200 mld euro, z czego sektor prywatny będzie mógł sam sfinansować połowę. KE chciałaby zapewnić pokrycie ok. 10 ze 100 brakujących miliardów euro, przy czym z samego budżetu UE miałoby pochodzić ok. 800 mln euro rocznie w celu wygenerowania kilkakrotnie większej sumy na rynkach finansowych. Reszta to środki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), unijne obligacje emitowane specjalnie w celu finansowania infrastruktury czy gwarancje kredytowe.

Polska zabiega, by to dofinansowanie było jak największe, więc chce wykreślić słowo „ograniczone” ze zdania o publicznym wsparciu finansowym dla projektów, które są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw i solidarności energetycznej UE.

Zdaniem eurodeputowanej PO Danuty Huebner nie ma co liczyć na znaczne bezpośrednie środki z budżetu UE. „W atmosferze cięć w budżetach krajowych, bez finansowania prywatnego się nie obędzie. Obligacje projektowe są jednym z rozwiązań, ważne jest też dokapitalizowanie EBI” – powiedziała, ciesząc się z zapowiedzi Oettingera, że będzie korzystał z polityki spójności i nie chce tworzyć osobnego „funduszu energetycznego”. Tak jak chciał polski rząd, uwzględniono to w projekcie wniosków końcowych.

Zaloguj się Logowanie

Komentuj