O obrazie świata, jaki rodzice prezentują swoim córkom i synom, o nierówności płci na etapie wychowania, edukacji i pracy zawodowej mówiła pedagog dr hab. Mirosława Nowak-Dziemianowicz, profesor Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, podczas konferencji Urzędu Patentowego RP poświęconej kreatywności kobiet w nauce i biznesie.
Zdaniem dr hab. Nowak-Dziemianowicz, w polskich rodzinach nie wychowuje się identycznie chłopców i dziewczynek. Potwierdzają to prowadzone przez nią badania, z których wynika, że obraz świata przedstawianego dziewczynkom dalece różni się od obrazu prezentowanego chłopcom.
"Ludzie deklarują, że identycznie wychowują synów i córki. Jednak wyniki pokazują, że obraz świata udostępniony chłopcom jest otwarty, jest pewnym projektem, zadaniem do wykonania. Synowi wolno penetrować, rozrabiać, znać pół miasta, lenić się, zmieniać zdanie, dysponować swoim czasem, mieć wiele zainteresowań. A co wolno córce? Wszystko – jak zrobi to, co do niej należy: posprząta, pomoże matce, wykona swoje obowiązki. Można wykazać, że w obrazie świata, który udostępniamy naszym córkom, wolność jest uwarunkowana" – oceniła naukowiec.
Dodała, że dzieje się tak dlatego, że córkę przygotowujemy do wypełniania ról napisanych przez kulturę. Zaznaczyła przy tym, że jako badacz nie nawołuje do żadnej kulturowej rewolucji i rozumie nierówności, ale chciałaby, żeby wiedza o owych nierównościach była powszechna zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn.
"Ja nie mam nic przeciwko rolom tradycyjnym – matki, żony, kochanki, ani roli nowej – kobiety samospełniającej się. Tylko musimy zrozumieć odrębność. Chłopcy mogą być każdym. Rolę kobiety – zwłaszcza według światopoglądu katolickiego – napisała natura i do tej roli należy przygotować dziewczynki. A czy ktoś przygotowuje pięcioletniego chłopca do bycia dobrym mężem, ojcem, do wykonywania prostych czynności, dbania o porządek. Nie, rodzice mówią z dumą o twórczym bałaganie w pokoju syna i z rozpaczą o bałaganie w pokoju córki, bo córka bałaganiara jest skazana na niewypełnienie kulturowej roli" - mówiła pedagog.
Jak zauważyła, z badań wynika, że chłopców przygotowujemy na spotkanie ze światem bezpiecznym. Z kolei przed córką mnożymy zagrożenia. A więc w obraz świata udostępniony córkom wpisany jest lęk. Wobec kobiety – bez względu na jej własną decyzję – kultura ma oczekiwania. Jeśli dziewczęta ich nie spełnią, w pewnym z góry określonym wieku, to spotyka je społeczna kara (np. negatywny odbiór staropanieństwa).
W toku swojej pracy naukowej nad istotą nierówności dr hab. Nowak-Dziemianowicz prowadziła badania pod hasłem "Kim jesteś?". Okazało się, że kobiety odpowiadają na to pytanie w odniesieniu do innych ludzi, dla których są ważne, którymi się opiekują. Poproszone o przedstawienie odpowiedzi na rysunkach, panie obrazowały siebie z rękoma wyciągniętymi w kierunku dzieci, bliskich osób dorosłych albo zwierząt.{mospagebreak}"Kobiety budują swoją tożsamość w oparciu o to, co znaczą dla innych ludzi. Mężczyźni albo identyfikują się z tym, co lubią robić najbardziej, albo z tym, co potrafią robić najlepiej" – zwracała uwagę badaczka.
W ankietach pojawiło się też pytanie "Czy akceptujesz swoją płeć i czy potrzebujesz w tej akceptacji czyjejś pomocy?". Jak relacjonuje dr hab. Nowak-Dziemianowicz, mężczyźni nie rozumieli pytania. Kobiety odpowiadały na nie: "Tak, a pomagają mi w tym moi ukochani mężczyźni."
"Kobiety, które osiągnęły sukces często mówią, że zawdzięczają go swoim bliskim. Musimy się koniecznie tym sukcesem podzielić, nie odważymy się mówić, że osiągnęłyśmy coś dzięki swojej pracy. Mężczyźni rzadko mówią, że osiągnęli sukces dzięki żonom – osiągnęli go, bo są ambitni, zdolni, bo dobrze wybrali, są dobrzy w tym, co robią" – podkreślała naukowiec.
Dr hab. Nowak-Dziemianowicz odniosła się też do praktyk językowych w Polsce. Zaznaczyła, że o mężczyźnie, który nie ma żony, nie mówi się samotny ale "wolny". Panie w tej samej sytuacji – choćby miały rodziny, przyjaciół – są skazane na etykietę "samotnej kobiety". Jej zdaniem, nie chodzi tu tylko o nomenklaturę. W praktyce pedagogicznej zwraca się uwagę na dzieci "matek samotnych", bowiem panuje przekonanie, że są one bardziej narażone na niepowodzenia dydaktyczne, niż dzieci z pełnej rodziny – choćby mama była profesorem na uniwersytecie, a rodzina legitymowała się podstawowym wykształceniem.
Zdaniem naukowiec, dyskurs adoracji w dialogu publicznym powoduje, że pozycja kobiet na stanowiskach kierowniczych jest inna, niż mężczyzn. Nierówności nie jest pozbawiona także sfera zarządzania. Dla mężczyzn na kierowniczych stanowiskach kultura nie przewiduje danego systemu komunikacji. Mężczyzna może się komunikować stylem dowolnym – władzy, autokratycznym, miękkim, demokratycznym.
Dla kobiet, jak dowodzą badania, nie ma właściwego stylu. Kobieta jest albo za miękka, albo jest męska. Jak zaznaczyła badaczka, same kobiety nie akceptują tych miękkich zachowań u swoich szefów- kobiet, które akceptują u mężczyzn.
/naukawpolsce.pap.pl
Zaloguj się Logowanie