Polskie huty i elektrownie będą musiały z czasem dostosować się do najlepszych, dostępnych w UE technologii ograniczających emisje zanieczyszczeń do atmosfery – poinformowała z-ca dyrektora departamentu instrumentów środowiskowych w MŚ Małgorzata Typko.
Typko brała w czwartek udział w konferencji zorganizowanej przez PriceWaterhouseCoopers, Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych Lewiatan i Vattenfall, poświęconej dyrektywie o emisjach przemysłowych.
Typko w rozmowie wyjaśniła, że głównym wymogiem dyrektywy jest konieczność dostosowania się przedsiębiorstw emitujących zanieczyszczenia do atmosfery do najlepszych, dostępnych na terenie UE technik produkcji, powodujących najmniejsze emisje szkodliwych substancji do atmosfery. Dotyczy to np. elektrowni, ciepłowni, hut, kopalń, zakładów chemicznych, zakładów gospodarki odpadami i producentów rolno-spożywczych.
„Techniki te będą określone na poziomie unijnym w postaci tzw. konkluzji BAT (Best Available Techniques). Będą to decyzje Komisji Europejskiej, wiążące dla wszystkich krajów UE, czyli wszystkie nasze zakłady będą musiały spełniać dokładnie takie same wymagania” – powiedziała Typko. Zastrzegła, że już teraz mamy określone takie technologie, ale na poziomie krajowym.
Dyrektor przyznała, że wymogi te będą się wiązać z większymi kosztami dla przedsiębiorstw. „Jeszcze nie zdążyliśmy przeprowadzić dokładnej analizy, natomiast wiadomo, że jeżeli zwiększą się wymagania takie jak konieczność zmniejszenia emisji do środowiska, to będzie się to wiązać z koniecznością poczynienia określonych przedsięwzięć przez zakłady, czy nawet zmiany technologii w określonych przypadkach” – zaznaczyła.
Pytana, ile czasu polskie przedsiębiorstwa będą miały na przystosowanie, odparła: „do końca 2012 i początku 2013 roku mamy czas na wprowadzenie przepisów dyrektywy do prawa krajowego – ustawą albo rozporządzeniami”. „Od tego momentu jest określony czas na dostosowanie się przedsiębiorstw. Jeżeli chodzi o konkluzje BAT, to przedsiębiorstwa mają na to 4 lata od momentu ukazania się takiej konkluzji” – zaznaczyła. Dodała, że nowe instalacje muszą od razu spełniać nowe wymagania technologiczne, zaś czas na przystosowanie będą miały te już istniejące.
W przypadku energetyki, emitującej najwięcej CO2, pierwsze wymagania dyrektywy wchodzą w życie na początku 2016 r. i przewidziano złagodzenia w okresach przejściowych. „Energetyka jest potraktowana szczególnie, bo tutaj sama dyrektywa określa standardy emisyjne i one są bardzo zaostrzone w stosunku do tego, co obowiązywało” – podkreśliła. Ostatnie złagodzenia, dla ciepłownictwa, skończą się wraz z 2022 r.
„Każda elektrownia, która uważa, że nie jest w stanie wypełnić nowego standardu, może przez 17,5 tys. godzin w okresie od 2016 do połowy 2020 roku pracować zgodnie z wcześniejszym standardem” – powiedział w kuluarach konferencji naczelnik wydziału ochrony atmosfery w MŚ Roman Głaz. Potem elektrownie muszą być już na tyle zmodernizowane, by spełniać standardy emisyjne dla najnowszych instalacji.
Wyjaśnił, że po wprowadzeniu dyrektywy i ostrych wymogów środowiskowych, ciepłownie będą musiały wybudować instalacje odsiarczania i odazotowania, co zwiększy koszt wytwarzania energii cieplnej. „Może się okazać, że ta energia będzie na tyle droga, że ludzie zaczną się odłączać od sieci ciepłowniczej i sami opalać kotły szkodliwymi dla środowiska odpadami, dlatego wywalczyliśmy dłuższy okres na dostosowanie się ciepłownictwa do dyrektywy” – podkreślił Głaz. Dodał, że może się okazać, że ciepłownie będą musiały „przejść na mniej emisyjne paliwa”, np. z węgla na gaz.
„Ustalono też, że nowe elektrownie o mocy powyżej 300 MW, które powstaną po 2014 r. powinny być przygotowane do procesu wychwytywania i składowania CO2, czyli mają sobie zarezerwować na to miejsce” – powiedział Głaz.
Zaloguj się Logowanie