Od tego roku firmy będą mogły samodzielnie występować o dofinansowanie szkoleń. Z jednej strony to możliwość większej kontroli nad projektem, z drugiej jednak – biurokratyczna mitręga i wyższe koszty.
- Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że istnieje możliwość samodzielnego starania się o dofinansowanie szkoleń – mówi Krzysztof Muciek, wiceprezes firmy SIM, która produkuje urządzenia telekomunikacyjne. – Jeśli zajdzie taka potrzeba, zapewne rozważymy zastosowanie tej metody. SIM już korzystała z unijnego wsparcia na szkolenia, m. in. kursy języków obcych. W sumie wyszkoliła dzięki temu ok. 50 osób, czyli 90 proc. załogi. Teraz firma ma kolejną szansę.
W programie „Kapitał ludzki”, przewidzianym do realizacji w latach 2008 – 2015, na podnoszenie kwalifikacji pracowników zarezerwowano prawie 1,8 mld euro. To ponad siedem razy więcej niż w programie na lata 2004 – 2006. Nowe są też zasady rozdziału unijnych pieniędzy. Tym razem przedsiębiorstwa będą mogły samodzielnie starać się o dotacje. Dotychczas mogły to robić tylko firmy szkoleniowe, nawet wtedy gdy realizowały projekt przeznaczony dla konkretnego pracodawcy.
Choć możliwość samodzielnego aplikowania wydaje się kuszącą wizją, okazuje się, że ma ona również cienie. – Jeszcze się nie zdecydowaliśmy, jaką ścieżkę wybierzemy – mówi „Rzeczpospolitej” Sungho Im z LG Philips Poland. Jego zdaniem, za skorzystaniem z pomocy firmy szkoleniowej przemawia jej doświadczenie w pozyskiwaniu unijnego wsparcia. Specjaliści wiedzą, jak dobrze przygotować projekt. napisać wniosek i rozliczyć dotacje. – Ale z drugiej strony domagają się wielu tzw. wrażliwych informacji o naszej firmie. Chcą np. od razu wiedzieć, jakie są u nas wynagrodzenia. A my niekoniecznie chcemy się ze wszystkimi dzielić takimi danymi —wyjaśnia dyrektor Im. Na razie więc LG Philips tworzy strategię rozwoju zasobów ludzkich która określi potrzeby i efekty projektów szkoleniowych. Taka strategia jest konieczna, by w ogóle ubiegać się o środki z UE. Amica Wronki już zdecydowała, w jaki sposób chce uzyskać dotacje. – Gdybyśmy sami zostali wnioskodawcą, musielibyśmy zatrudnić dodatkową osobę. Po zakończeniu cyklu szkoleń prawdopodobnie musielibyśmy się z nią rozstać. Między innymi z tego powodu o środki z UE aplikować będzie doświadczona firma szkoleniowa. Oczywiście projekt będzie skrojony ściśle według naszych potrzeb – twierdzi Ewa Schabek, dyrektor ds. zasobów ludzkich i administracji w spółce. Przy wsparciu z UE Amica przeszkoliła już ok. 640 osób, następny projekt obejmie ok. 500 osób. – W nowych projektach chcemy położyć nacisk na szkolenia dla tzw. pracowników kluczowych – stąd np. pomysł ze studiami MBA To sposób na utrzymanie w firmie najlepszych ludzi, rodzaj dodatkowego bonusa motywacyjnego – podkreśla dyrektor Schabek.
Warto porównać koszty – Dziś naprawdę trudno przewidzieć, który sposób pozyskiwania dotacji będzie przeważał na rynku – mówi Andrzej Lech, wiceprezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych. Jak dodaje, przedsiębiorstwo jako samodzielny beneficjent może uznać, że lepiej zorganizuje projekt w dostosowaniu do swojej strategii i kultury organizacji, wykorzystując do tego własne zasoby kadrowe. – Na takie rozwiązanie mogą sobie pozwolić przede wszystkich firmy duże, takie które mają na tyle rozbudowane struktury organizacyjne, by zajmować się wszystkim we własnym zakresie – ocenia Andrzej Lech. Mogą to być także firmy rozczarowane doświadczeniami ze współpracy z firmą szkoleniową w poprzednim okresie finansowania, ale takich przypadków nie ma chyba wiele.
Jak oceniają eksperci, najlepszym kryterium wyboru sposobu pozyskiwania funduszy UE jest porównanie kosztów. – Bazując na obecnie dostępnych dokumentach, dochodzimy do wniosku, że samodzielne szkolenia nie będą zbyt korzystne dla przedsiębiorcy – ocenia Anna Zubka, dyrektor Departamentu Projektów Europejskich w firmie doradczej DGA SA. Jak wyjaśnia, przedsiębiorca musiałby dopłacać 40 proc. lub 20 proc. do całej wartości projektu. Jeśli w imieniu pracodawcy projekt realizuje firma szkoleniowa, część kosztów związana z zarządzaniem i prowadzeniem projektu finansowanego ze środków UE stanowi tzw. pomoc pozostałą finansowaną w 100 proc. Przedsiębiorca dopłaca 40 proc. lub 20 proc. tylko do kosztów szkoleń. Poza tym właściciel firmy, który sam decyduje się na aplikowanie, musi na bieżąco śledzić zmieniające się przepisy i procedury związane z zarządzaniem, a przede wszystkim rozliczaniem kosztów projektu. – Niezależnie od tego, kto będzie wnioskodawcą, warto podkreślić, że program „Kapitał ludzki” rusza w doskonałym czasie. Z jednej strony pracodawcy mają problem ze znalezieniem kadr o odpowiednich kwalifikacjach, więc muszą więcej pieniędzy wykładać na ich szkolenia, z drugiej strony pracownicy oczekują, że firma zaoferuje im coś więcej ponad zasadnicze wynagrodzenia. Szkolenia oferowane przez pracodawcę znakomicie się w to wpisują – podsumowuje Sławomir Cabajewski z firmy doradczej Eficom SA.
****** Ewa Fedor Konfederacja Pracodawców Polskich Wielkim plusem jest to, że przedsiębiorcy w ogóle będą mogli samodzielnie ubiegać się o dotacje na szkolenia. To był postulat organizacji pracodawców. Dzięki temu firmy zyskują możliwość realizowania kompleksowych projektów, które w pełni zaspokajają ich potrzeby. Mogą np. pozyskać najlepszych trenerów z różnych dziedzin, a nie bazować tylko na tych, którymi dysponuje dana firma szkoleniowa. Minusem tej drogi pozyskiwania funduszy UE jest konieczność wdrożenia się w unijną machinę proceduralną, co wcale nie jest sprawą prostą. Dlatego myślę, że z tej nowej możliwości skorzystają głównie firmy większe, które mają rozbudowane działy HR, oraz takie, które już nabyły doświadczeń w ubieganiu się o unijne wsparcie.
Zaloguj się Logowanie