W komercjalizacji wyników badań naukowych w najlepszych ośrodkach europejskich i amerykańskich najlepiej sprawdza się złoty trójkąt: władza samorządowa, biznes, uczelnia. Musimy korzystać z tych dobrych wzorców i doświadczeń, choć strategie wdrażania innowacji nie dadzą się w całości przenieść na nasz grunt, a szczególnie ostrożnie należy traktować doświadczenia amerykańskie – mówi senator RP prof. dr hab. inż. Janusz Rachoń o różnicach w podejściu do działalności innowacyjnej między Polską i Europą oraz Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi
Problemem komercjalizacji wyników badań naukowych prof. Rachoń zajmuję się od dawna. W jego opinii, za wzorcowy pod tym względem może uchodzić Uniwersytet Stanforda – jeden z uniwersytetów amerykańskich, który ma największą liczbę wdrożeń i największe zyski z tego tytułu. Jak zaznacza senator, obecnie liderem jest Uniwersytet Stanowy na Florydzie, który wzbogacił się na przeciwnowotworowym leku o nazwie Taxol, jednak organizacja na Stanfordzie jest bardzo dobra.
"Przeżyłem pewne zaskoczenie, bo byłem przekonany, że w Stanach Zjednoczonych komercjalizacją wyników naukowych zajmują się od zarania dziejów. I to jest nieprawda. Ta tematyka tam się pojawiła około 15 lat temu. Mało tego, na Stanfordzie przez 10 lat była utrzymywana jednostka transferu technologii, którą uniwersytet finansował i nie było żadnych zysków. Po 10 latach zaczęły się pojawiać zyski, dzisiaj tam pracuje ok. 40 osób" – tłumaczy prof. Rachoń.
Jako drugi, europejski przykład, senator podaje Uniwersytet w Leuven w Belgii. Jego zdaniem, "wszystkie znaki na niebie i ziemi" wskazują, że to będzie największy park naukowo-technologiczny w Europie. Uniwersytet w Leuven to jeden z większych uniwersytetów europejskich, który w swojej działalności badawczej i wdrożeniowej wykorzystuje środki rządowe, regionalne i municypalne, a transfer obsługuje z pozycji dwóch etatów uniwersyteckich.
{mospagebreak}Prof. Rachoń przypomina, że założeniem nieudanej unijnej Strategii Lizbońskiej było dogonić i przegonić Stany Zjednoczone. Według niego, za istotną przyczynę niepowodzenia należy uznać uwarunkowania kulturowe. Różnica w mentalności jest taka, że w Stanach Zjednoczonych próbują rozwiązać problem, natomiast w Europie próbujemy pomagać ludziom. "I jeżeli tego nie przełamiemy to nie dogonimy Stanów Zjednoczonych" – stwierdza senator.
Dodaje, że w mentalności amerykańskiej, osoba, która prowadziła biznes i splajtowała, w szczególności kilkakrotnie, jest wyżej oceniana przez pracodawców w procesie aplikacyjnym.
"Jak tam się zderzają dwa CV: jedno z doświadczeniem dwóch bankructw i drugie bez bankructwa, czyste – to wygrywa ten z dwoma bankructwami, bo on ma doświadczenie, co w Europie jest nie do pomyślenia, a szczególnie w naszym kraju" – ocenia profesor.
Odnosząc się do polskiej specyfiki, prof. Rachoń zaznacza, że nakłady na naukę są bardzo niskie, od wielu lat nie przekraczają 0,3 proc. PKB.
"Niestety, muszę powiedzieć, że nie należy oczekiwać skokowego wzrostu nakładów na naukę, ponieważ dług publiczny jest bardzo wysoki. Co więcej, w roku 2010 obsługa długu publicznego będzie nas kosztowała 3 proc. PKB, czyli dużo, dużo więcej, niż wydajemy na naukę, dużo więcej, niż wydajemy na obronność kraju. Innymi słowy, jeżeli się nie uporamy z deficytem budżetowym i długiem publicznym to, niestety, będziemy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy" – tłumaczy.
Profesor wymienia trzy sposoby likwidowania deficytu budżetowego. Można ciąć wydatki, podnosić podatki i przenosić wydatki w takie obszary, które będą gwarantowały większe dochody. Ta trzecia metoda, najmniej chętnie stosowana, w jego pojęciu jest najbardziej strategiczna i efektywna. A takim obszarem, który wymaga nakładów, ale gwarantuje zyski jest właśnie innowacyjna gospodarka. Wspieranie małych i średnich przedsiębiorstw w działalności innowacyjnej to jedyna droga szybkiego postępu – przekonuje.
Zaloguj się Logowanie