Dotychczas nikt nie zdecydował się zapłacić miliona złotych za domenę z końcówką .pl. Najbliżej tego wyniku był adres opony.pl. W lutym 2010 spółka Oponeo.pl S.A. przejęła całość udziałów w spółce Favonia Polska, która posiadała prawa do cennej domeny. Nowy właściciel zapłacił 13,2 mln zł, z czego wartość adresu opony.pl jest wyceniana na 960 tys zł. Kolejne dwa miejsca w polskiej czołówce również zajmują domeny generyczne. W 2008 roku sprzedano urlopy.pl za 400 tys. złotych, rok później właściciela zmienił adres kino.pl. Cena tych czterech liter to 150 tys. złotych.
Zanim zarejestrowano 190 milionów adresów internetowych, które obecnie działają w sieci, a szaleństwo wokół sex.com osiągnęło takie rozmiary, ktoś musiał zarejestrować tę pierwszą domenę. Stało się to ponad 25 lat temu. Za pierwszy adres w internecie uznaje się nordu.net. Pierwotnie pod domeną działał serwer. Dziś znajduje się strona organizacji Nordic Infrastructure for Research & Education, która ułatwia współpracę naukowców z krajów skandynawskich.
Najstarszym „dot-comem” jest symbolics.com. W marcu obchodziliśmy 25 rocznicę rejestracji tej domeny. Urodziny polskiej końcówki wypadają 30 kwietnia. Wiosną 1990 roku Jan Sorensen, szef Ośrodka Komputerowego Uniwersytetu Kopenhaskiego, utworzył polską domenę najwyższego poziomu, czyli .pl. Niestety, nie wiadomo który adres z polską końcówką zarejestrowano jako pierwszy. Na początku lat 90. serwery NASK zostały zresetowane. Od tej pory przy dacie rejestracji najstarszych domen widnieje data 1 stycznia 1995 r.
Jeżeli internet porównamy do autostrady, to domeny narodowe będą pełnić funkcję tablic rejestracyjnych. Widząc adres strony internetowej możemy stwierdzić w jakim języku jest prowadzona dana witryna. Przeważnie odgadniemy bez błędu. Podobnie jak w Polsce, w wielu krajach domeny narodowe są bardzo popularne i chętniej używane niż rozszerzenia globalne (np. .com).
Jak jednak wytłumaczyć popularność domen państw, które nie istnieją? Do niedawna taką domeną-widmo było jugosłowiańskie rozszerzenie .yu. Pierwotnie końcówkę przypisano Jugosławii, Serbii i Czarnogórze. Rejestr zamknięto dopiero wiosną tego roku czyli ponad sześć lat po rozpadzie państwa.
Jugosłowiańska domena to nie jedyna „żywa skamieniałość” internetu. „Reliktem przeszłości, który wciąż ma się dobrze jest rozszerzenie .su, 20 lat temu przypisane ZSRR – mówi Katarzyna Gruszecka-Kara, kierownik działu domen i hostingu marki 2BE.PL – Rok po utworzeniu rejestru domeny Związek Radziecki rozpadł się. Pomimo tego do dziś w sieci funkcjonuje wiele stron z końcówką .su. Internetowa Korporacja ds. Nadawania Nazw i Numerów (ICANN), chciała zamknąć rejestr, jednak sentyment do Związku Radzieckiego okazał się zbyt silny. Protesty rosyjskich internautów spowodowały, że końcówkę pozostawiono. W tej chwili liczba zarejestrowanych adresów z rozszerzeniem .su wynosi ponad 93 tysiące”.
Problem z mieszkańcami mają również wyspy Heard i McDonalda. W przeciwieństwie do ZSRR czy Jugosławii, wyspy istnieją i mają się całkiem dobrze. Wchodzą w skład australijskiego terytorium zależnego i mają własną domenę narodową – .hm. Problem polega na tym, że jedynymi mieszkańcami wysp są foki i ptaki. Pierwsze udane lądowanie na głównej wyspie nastąpiło dopiero w 1971 czyli dwa lata po lądowaniu człowieka na Księżycu.
Strony: 1 2
Zaloguj się Logowanie