Większość ministrów rolnictwa, w tym Polski wyraziła wątpliwości co do propozycji Komisji Europejskiej, by to kraje członkowskie UE same decydowały, czy chcą zezwolić, czy zabronić uprawy roślin genetycznie modyfikowanych na części lub całości swego terytorium.
„Jest bardzo wiele pytań na stole. Kompromis znajdziemy na pewno nie za miesiąc, ani nie za dwa” – powiedziała po spotkaniu ministrów rolnictwa w Brukseli belgijska minister rolnictwa Sabine Laruelle. Belgia przewodniczy w tym półroczu pracom Rady UE. Minister przyznała, że sama Belgia przyłącza się po części do krytycznego stanowiska Francji ws. GMO.
Największy sprzeciw wyraziły Niemcy. Sekretarz stanu ds. rolnictwa Robert Kloos powiedział, że zdaniem rządu w Berlinie, propozycja KE jest sprzeczna z zasadami unijnego rynku wewnętrznego, a także z normami Światowej Organizacji Handlu (WTO). Polska, Francja i Włochy wyraziły poważne wątpliwości – powiedział PAP unijny dyplomata.
Polski minister rolnictwa Marek Sawicki podczas poniedziałkowej konferencji prasowej uznał za zły pomysł, by sprawy GMO scedować na państwa członkowskie. „To byłby wyłom we Wspólnej Polityce Rolnej, zwalniający z odpowiedzialności całą Wspólnotę w tym Komisję Europejską” – powiedział.
Jego zdaniem propozycja Komisji jest nielogiczna i niespójna oraz grozi zaburzeniem konkurencji. Z jednej strony bowiem KE zezwala, by na terenie niektórych państw, w tym w Polsce czy we Francji, dalej obowiązywał zakaz upraw roślin GMO. Z drugiej strony nie zezwala na zakaz importu pasz genetycznie modyfikowanych czy obrotu materiałem siewnym GMO. Polsce groziłby importu tanich, wyprodukowanych gdzie indziej pasz GMO. „To bardzo duża niekonsekwencja” – podsumował Sawicki.
„KE musi odpowiedzieć, czy organizmy GMO są szkodliwe, czy też są neutralne. Takiej odpowiedzi KE nie daje” – dodał.
Także Francuski minister rolnictwa Bruno Le Maire protestował przeciwko renacjonalizacji podejmowania decyzji w UE w dziedzinie rolnictwa. „Chcemy, by decyzje w tej sprawie pozostały wspólne” – powiedział.
„Włochy nie popierają propozycji KE. Zasada +każdy sobie+ podważa Wspólną Politykę Rolą” – mówił włoski minister rolnictwa Giancarlo Galan.
Tę argumentację odrzucał unijny komisarz ds. zdrowia John Dalli. „Najważniejsze, że rozpoczęliśmy dyskusję. Jestem przekonany, że propozycja nie szkodzi wspólnemu rynkowi, ani nie łamie zasad WTO” – bronił propozycji KE na konferencji prasowej.
Jak tłumaczył, propozycja KE wynika z doświadczeń z zatwierdzaniem GMO w UE. Zwykle te kontrowersyjne decyzje bardzo dzieliły kraje członkowskie, brakowało kwalifikowanej większości (albo mniejszości blokującej), by zatwierdzać lub zakazywać konkretnych odmian GMO.
Według propozycji KE, kraje same miałyby decydować, czy chcą upraw GMO u siebie. Nie będą jednak mogły zakazać importu i handlu dopuszczonymi w UE odmianami kukurydzy, soi, buraków cukrowych czy bawełny GMO. Bez zmian pozostałby unijny system, oparty na opinii naukowców i ocenie wpływu na środowisko i zdrowie ludzi, autoryzacji konkretnych odmian do dopuszczenia na rynek UE.
Ponadto KE oczekiwała, że kraje dotychczas przeciwne uprawom GMO przestaną blokować takie uprawy w innych państwach.
W porównaniu z USA czy Brazylią w krajach UE uprawia się mało GMO – jedynie kukurydzę MON810 i ziemniaka Amflora. Siedem państw: Francja, Austria, Grecja, Niemcy, Polska, Węgry i Luksemburg zakazały upraw GMO.
Zaloguj się Logowanie