Samorządowcy bardziej naciskaliby na potrzebę informatyzacji, gdyby podpis elektroniczny był od początku do końca załatwiony. To kluczowa sprawa. Jeżeli mówimy o tym, kto mógłby obecnie wyrażać taką potrzebę, to są to obywatele – mówi Wiesława Kwiatkowska z Mazowieckiego Stowarzyszenia Gmin na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego.
Jej zdaniem, informatyzacji mogliby się domagać szczególnie ci mieszkańcy, którzy są świadomi, jak łatwiej i szybciej mogliby załatwiać swoje sprawy oraz ci, którzy mają w tym swój biznes, czyli głównie przedsiębiorcy.
„Oni są grupą społeczną, która ma do załatwienia dużo spraw urzędowych i zależy im bardzo na czasie. Zwykły obywatel załatwia coś w urzędzie sporadycznie. Czasami woli sam iść i porozmawiać z urzędnikiem, ponieważ czegoś nie wie, chce dokładniejszych informacji. Natomiast przedsiębiorcy załatwiają sprawy już rutynowo i potrzebują zrobić to szybko i sprawnie. Jednak podpis elektroniczny jest bardzo kosztowny, a bez niego nie da się załatwić sprawy drogą elektroniczną” – wyjaśnia Wiesława Kwiatkowska.
Jak podkreśliła, istotną kwestią jest świadomość samorządowców i świadomość mieszkańców. Nie załatwiają spraw przez Internet z różnych powodów. Często dlatego, że póki co, mamy wciąż w Polsce analfabetyzm informatyczny. Dlatego nie istnieje nacisk obywateli, szczególnie w miejscowościach poniżej 25 tys. mieszkańców.
Te samorządy, które chcą rozwijać informatyzację, robią to. Zdaniem Kwiatkowskiej, jest ich jednak naprawdę niewielu. „Na przykład na Mazowszu, kiedy ogłaszano konkursy na projekty związane z informatyzacją i były do wykorzystania spore środki unijne, widać było po zainteresowaniu jak sytuacja wygląda. Nie było dobrze. Ci, którzy chcieli zinformatyzować urząd, często robili to wcześniej, nie czekając na środki unijne”.
Są jednak takie gminy, gdzie nie ma Internetu – np. w Wiązownej – ale urząd jest zinformatyzowany. „Trzeba pamiętać, że informatyzacja to nie tylko obsługa mieszkańców. To również sposób funkcjonowania urzędu, elektroniczny obieg dokumentów, oszczędność czasu i pieniędzy. Ci którzy chcą i potrafią, robią to. Są jednak samorządowcy, którzy mówią: „róbmy”, ale tylko dlatego, że np. zbliżają się wybory. W takich gminach wójt zleca to informatykowi, ale sam nie bierze w tym udziału. W konsekwencji są to działania fikcyjne, a nie prawidłowa informatyzacja”.
Poza tym, samorządom brakuje narzędzi. „ePUAP powinien już dawno funkcjonować w taki sposób, w jaki zapowiadano. Nadal czekamy na spełnienie tych obietnic” – mówi Wiesława Kwiatkowska.
Samorządowcy czekają też na zmiany w prawie. Potrzebne są przepisy, które wprowadzą udostępnianie Internetu, jako zadanie własne gminy.
„To skandal, że budując kanalizację, gmina nie buduje równocześnie infrastruktury informatycznej. A zdarza się tak bardzo często. I nikt później nie będzie znów rozkopywał drogi, żeby puścić kable. Projekty kanalizacyjne są realizowane, ale nie mogą być modyfikowane, ponieważ grozi to utratą dotacji. Trzeba było więc o tym myśleć, kiedy składało się projekt i to jest druga strona medalu. Niewielu tak zrobiło. Trudności sprawiało wyliczenie kosztów, napisanie studium wykonalności. To skomplikowany mechanizm i jeśli urzędnik nie musi tego robić, ponieważ nie jest to zadaniem własnym gminy, często tego nie robi”. (Samorząd PAP)
Zaloguj się Logowanie