W sieci nie zamieszczajmy o sobie za dużo informacji

Informacje, które zamieszczamy w sieci mogą być wykorzystane przeciwko nam – ostrzega ekspert z Zespołu Bezpieczeństwa Poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Siecowego (PCSS). „Jeśli korzystamy ze społecznościowych usług internetowych, to nie wiemy, kto siedzi przy komputerze po drugiej stronie.

Czasami wydaje się nam, że kiedy z domu rozmawiamy przez komunikator internetowy czy piszemy na portalu społecznościowym, to nic nam nie grozi – jesteśmy przecież u siebie. A może być tak, że po drugiej stronie jest osoba, która stara się zgromadzić o nas informacje dla swoich celów” – zwraca uwagę Gerard Frankowski.

Zdaniem eksperta, internauci czasem zamieszczają o sobie zbyt dużo informacji na portalach społecznościowych: udostępniają zdjęcia domu i drogocennych sprzętów, czasem podają swój adres domowy, numer telefonu. „A ktoś może nas śledzić, i próbować wybadać, gdzie mieszkamy, czy jesteśmy dobrze sytuowani. Możemy się stać obiektem najzwyklejszego włamania dlatego, że ktoś dowiedział się o tym, że może na tym skorzystać” – ostrzega ekspert.

Z kolei magazyn „Computerworld” zwraca uwagę, że poważnym zagrożeniem internautów jest scamming. Polega on na tym, że fałszerz wysyła wiadomość do upatrzonej ofiary poprzez serwis społecznościowy, jak LinkedIn czy Facebook. Przedstawia się jako przyjaciel kolegi z pracy, znajomy z dzieciństwa lub kolega osoby znajomej z życia prywatnego. Próbuje kontaktu przez e-mail lub SMS, cały czas eksponując swoją znajomość z osobą znaną ofierze, aby nie wzbudzić podejrzeń.

Kiedy już scammer zdoła nawiązać kontakt z ofiarą, stara się, nie wzbudzając podejrzeń, uzyskać inne informacje – o imionach członków rodziny, ukończonych studiach czy szkołach, ulubionej muzyce, hobby. Może próbować ich użyć jako haseł do serwisów bankowych, e-maili lub innych stron albo usług, z których korzysta ofiara.

Gerard Frankowski podkreśla, że czasem dane na swój temat można zamieścić nieświadomie – w pliku zdjęcia, wykonanego przy pomocy nowocześniejszych urządzeń (np. telefon komórkowy z wbudowaną i uaktywnioną usługą GPS) znaleźć się mogą takie informacje jak np. współrzędne geograficzne miejsca, w którym zdjęcie zostało zrobione. Jeśli zdjęcia robimy w domu, dowolna osoba może go odnaleźć.

Ekspert PCSS przypomina, że były przypadki, że pewne kobiety robiły sobie zdjęcia w domu przed lustrem i wkrótce – po ich publikacji na serwisie społecznościowym – zaczęli je nachodzić mężczyźni, zainteresowani bliższą znajomością. Informacje o tym, gdzie robione były zdjęcia, znaleźli w zamieszczanych przez kobiety plikach.

Skrajnym wypadkiem braku ostrożności w zamieszczaniu plików w internecie było, kiedy córka szefa kontrwywiadu brytyjskiego MI6 na portalu społecznościowym zamieściła zdjęcie z pamiątkowym karabinem, który ojciec otrzymał za służbę w Iraku. „To była niemal pełna dekonspiracja” – komentuje ekspert.

„Computerworld” także zwraca uwagę na to, żeby nie zamieszczać o sobie żadnych istotnych informacji na serwisach społecznościowych. Nie pisze się więc, jak i gdzie się mieszka, czy się chorowało i na co, gdzie wyjeżdża się na wakacje. Nie zamieszcza się także zbyt wielu zdjęć, zwłaszcza dotyczących życia prywatnego.

Zaloguj się Logowanie

Komentuj