Czy media społecznościowe mogą pomóc w budowaniu europejskiej opinii publicznej? „To możliwe” – uznali europosłowie uczestniczący w warsztatach internetowych zorganizowanych przez włoską organizację pozarządową „Lo Spazio della Politica”. Deputowani i eksperci zastanawiali się nad korzyściami i zagrożeniami jakie niesie używanie internetu w komunikacji politycznej.
Zainteresowanie mediami społecznościowymi wśród europosłów rośnie wyjątkowo szybko. Z najnowszych danych wynika, że w ciągu ostatniego roku podwoiła się liczba deputowanych korzystających z Facebooka. Jednocześnie maleje zainteresowanie polityków pisaniem blogów.
W sumie aż 60 proc. eurodeputowanych korzysta z jakiegoś medium społecznościowego. Dla większości to użyteczne narzędzie do informowania wyborców o swojej działalności. Posłowie zaznaczają, że daje to im możliwość nawiązania bezpośredniego dialogu.
Milion dzięki Facebookowi
„Dzięki mediom społecznościowym można dotrzeć do większej ilości ludzi niż przy użyciu mediów tradycyjnych” – przekonywał włoski deputowany Gianni Pittella (Sojusz Socjalistów i Demokratów). „Jeśli wydamy broszurkę o Europie, to w 99 proc. będą to zmarnowane pieniądze. Organizując program radiowy czy telewizyjny też będziemy mieli ograniczoną widownię. Ale przy użyciu Facebooka czy czatów na innych portalach społecznościowych z łatwością możemy dotrzeć do ponad miliona ludzi” – zaznaczał polityk.
„Chcę wiedzieć o czym myślą ludzie i media społecznościowe to najszybszy sposób, żeby się tego dowiedzieć” – zauważył niemiecki europoseł Alexander Alvaro.
„Czasami o niektórych wydarzeniach można się szybciej dowiedzieć z Twittera czy Facebooka niż z gazety, tak było z ostatnimi zamieszkami w Tunezji” – przypomniała holenderska deputowana Marietje Schaake (Liberałowie). „W mediach społecznościowych pierwsze wskazówki o tym co może się wydarzyć pojawiły się trzy tygodnie wcześniej niż w tradycyjnych mediach” – dodała.
Bez autentyczności łatwo o porażkę
Deputowani zwrócili jednak uwagę na zagrożenia płynące z używania tylko mediów społecznościowych. „Postrzeganie mediów społecznościowych jako jedynego narzędzia demokracji bezpośredniej jest niebezpieczne. Tworzy się ryzyko, że politycy będą się interesować tylko głosem większości, która jest aktywna w mediach społecznościowych” – ostrzegała Schaake.
Alvaro zauważył, że nie zawsze jest to narządzie efektywne. Przyznał, że on sam nie zmienił jeszcze zdania na daną sprawę po tym co usłyszał od wyborców na Facebooku czy Twiterze.
Ryzykowne jest też wynajmowanie przez polityków ludzi do pisania za nich na portalach społecznościowych. „Jeśli sami nie używają mediów społecznościowych, to nie będą w stanie zrozumieć ich dynamiki” – zaznaczał Alvaro. „Piszę wszystkie informacje sama i czasami ciężko mi nadążyć. Ale jeśli nie robi się tego samemu, to traci się autentyczność” – argumentowała Schaake.
„Facebook to doskonałe narzędzie do komunikowania, ale także do dezinformacji” – mówiła francuska deputowana Marie-Christine Vergiat (Zjednoczona Lewica Europejska). „Dla mnie Facebook to sposób na komunikowanie się w wybraną grupą osób. Nie chcę mieć tam oficjalnej strony, bo to nie pozwala na tą samą jakość komunikacji” – zaznaczyła.
Jednak deputowani przyznali, że nie można już sobie wyobrazić polityki bez mediów społecznościowych. „Tworzenie europejskiej opinii publicznej to część naszej pracy. W wyborach europejskich w 2014 r. media społecznościowe prawdopodobnie odegrają znaczącą rolę, będą jednak bardziej wyszukane i inteligentniejsze niż teraz” – przewidywał Alvaro.
Zaloguj się Logowanie